Wrzesień jeszcze lajtowo, bo jestem w domu rodzinnym, ale od października cisnę ostro z dietą. :) Z pomocą 'profesjonalnego' znajomego udało mi się obliczyć dzienne zapotrzebowanie kcal i na makroskładniki oraz ułożyć przykładowy jadłospis. Przy moim wieku, wzroście, wadze i aktywności pozatreningowej powinnam zjadać dziennie 2158 kcal w tym: 130g białka, 234g węglowodanów i 78g tłuszczy. Nadmienię, że jest to zapotrzebowanie potrzebne do budowania mięśni (czyli dieta "na masę". Jak obliczyć jaką ilość danego produktu powinnam zjeść, aby dostarczyć odpowiednią ilość np. białka? Nic prostszego, istnieje na to uniwersalny wzór! Załóżmy, że w danym posiłku chcę zjeść 20g białka. Liczę więc 20 (potrzebna ilość białka) * 100 (stała) / ilość białka zawartego w produkcie w 100g. Gotowe! :) pamiętajmy, że w bilans nie wliczamy białek zawartych w ryżu, kaszy oraz makaronie.
Myślę, że na razie idzie mi całkiem ok. Przez ostatnie tygodnie zwiększałam ilość spożywanych kcal (ciężko z diety redukcyjnej przerzucić się od razu na masę). Czy widzę już jakieś efekty? Póki co, to tylko zalany brzuch :) szczerze mówiąc (pisząc?) strasznie mnie to drażni i czasem mam chwile zwątpienia, ale wtedy staram tłumaczyć sama sobie, że to tylko okres przejściowy potrzebny chociażby do tego, żeby pozbyć się mojego wrodzonego płaskodupia. Ja chyba idealnie pasuje do określenia, że tyłek robimy na masie. Wykonując ten sam zestaw ćwiczeń w zależności od bilansu kalorycznego wysmuklamy/rzeźbimy ciało lub budujemy mięśnie. U mnie nadeszła pora na budowanie mięśni. Zmieniłam więc także rozkład ćwiczeń w tygodniu: dołożyłam 2x w tygodniu HIIT lub trening obwodowy całego ciała. Wszystko po to, żeby ciało było jędrne i 'zbite' a nie zalane tłuszczem.
Ruszam z Projektem Lato 2016 :) 3majcie kciuki i piszcie co u Was ;*
Lubię przysiady
sobota, 12 września 2015
sobota, 29 sierpnia 2015
Najpierw masa, potem rzeźba :)
...a właściwie u mnie na odwrót :) chciałam schudnąć, więc wzięłam się za siebie. Na samym początku myślałam, że ćwicząc różne ABS-y i inne 6stki Weidera po kilku miesiącach będę wyglądała jak moje pęknie wyrzeźbione, szczupłe inspiracje z Instagrama. Nie wiedziałam, że uprawiając głównie treningi brzucha nie zrzucę tłuszczu i nie pozbędę się boczków - wykonując ćwiczenia na rzeźbę rzeźbimy mięśnie, które są schowane pod pierzynką z wody i tłuszczu (którego przecież nie spalamy). Odkąd odkryłam tę prawdę na temat odchudzania zmotywowałam się jeszcze bardziej i wzięłam się za siebie jeszcze mocniej. Cardio 3 razy w tygodniu i dieta 'redukcyjna'. Nigdy nie czerpałam porad od profesjonalnego dietetyka lub trenera. Byłam tylko ja, YouTube i od czasu do czasu jakieś forum internetowe. Nie umiem do tej pory liczyć kalorii i zawartych w posiłkach białek, węgli i tłuszczy, wszystko robiłam "na czuja". Moja 'redukcja' polegała na zwiększeniu ilości posiłków w ciągu dnia i zmniejszenia porcji. Starałam się jeść zdrowiej, unikałam fast foodów, alkoholu i rzuciłam fajki (z dnia na dzień -kolejny sukces hehe). No i udało się. Nie wiem, ile wtedy schudłam, możliwe, że stosunkowo niewiele. Ale -10cm w pasie i -8cm w talii było dla mnie największą nagrodą za wylewane na dywanie poty.
Kolejną sprawą, którą odkryłam dosyć poźno jest fakt, że mięśnie trzeba 'karmic' żeby rosły. Teraz już wiem, że nawet kiedy skończę trening w nocy o północy MUSZĘ zjeść posiłek potreningowy. Myślę, że sporo fit-amatorów popełniało podobne błędy do moich.
Przechodząc na redukcję często nie wiemy jak i kiedy z niej zejść. Przyzwyczajamy się do jednego sposobu żywienia i ciężko się nam przestawić. Ja wpadam w panikę, kiedy tylko jednego dnia mój lekki zarys mięśni jest mniej widoczny. Od razu mam wrazenie, że cała moja praca poszła na marne i "ja to mam jakiegoś pecha, bo mam skłonność do otłuszczania" (co jak sądzę jest głupotą, bo pewnie tak nie jest :P )
Postanowiłam poszukać pomocy u kogoś, kto się zna. Napisałam wiadomość do jednego z użytkowników potreningu.pl z zapytaniem, czy mógłby mi odpowiedzieć na kilka pytań. Zgodził się, więc opisałam mu moja historię i moje 'problemy'. Dzięki kalkulatorom kalorii i BMR udało mi się stwierdzić że JESZCZE TERAZ jem prawie 900kcal dziennie ZA MAŁO. Mam nadzieję, że jakoś uda mi się to zmienić, chociaż jestem przerażona ze względu na to, że już wydawało mi się, że jem dużo, a tu jeszcze taki deficyt. No cóż, jeśli chcę budowac mięśnie to chyba muszę się poświęcić. Ogólnie to wygląda tak, że po redukcji przechodzimy na mase, później redukujemy i tak w kółko.
Mam nadzieję, że się uda. Może w niedalekiej przyszłości zdecyduję się na współpracę z jakimś profesjonalistą.:)
3majcie kciuki,
buziaki;*
Kolejną sprawą, którą odkryłam dosyć poźno jest fakt, że mięśnie trzeba 'karmic' żeby rosły. Teraz już wiem, że nawet kiedy skończę trening w nocy o północy MUSZĘ zjeść posiłek potreningowy. Myślę, że sporo fit-amatorów popełniało podobne błędy do moich.
Przechodząc na redukcję często nie wiemy jak i kiedy z niej zejść. Przyzwyczajamy się do jednego sposobu żywienia i ciężko się nam przestawić. Ja wpadam w panikę, kiedy tylko jednego dnia mój lekki zarys mięśni jest mniej widoczny. Od razu mam wrazenie, że cała moja praca poszła na marne i "ja to mam jakiegoś pecha, bo mam skłonność do otłuszczania" (co jak sądzę jest głupotą, bo pewnie tak nie jest :P )
Postanowiłam poszukać pomocy u kogoś, kto się zna. Napisałam wiadomość do jednego z użytkowników potreningu.pl z zapytaniem, czy mógłby mi odpowiedzieć na kilka pytań. Zgodził się, więc opisałam mu moja historię i moje 'problemy'. Dzięki kalkulatorom kalorii i BMR udało mi się stwierdzić że JESZCZE TERAZ jem prawie 900kcal dziennie ZA MAŁO. Mam nadzieję, że jakoś uda mi się to zmienić, chociaż jestem przerażona ze względu na to, że już wydawało mi się, że jem dużo, a tu jeszcze taki deficyt. No cóż, jeśli chcę budowac mięśnie to chyba muszę się poświęcić. Ogólnie to wygląda tak, że po redukcji przechodzimy na mase, później redukujemy i tak w kółko.
Mam nadzieję, że się uda. Może w niedalekiej przyszłości zdecyduję się na współpracę z jakimś profesjonalistą.:)
3majcie kciuki,
buziaki;*
wtorek, 25 sierpnia 2015
9 miesięcy mojej drogi do FIT :)
Minął kolejny miesiąc mojej walki o lepszą wersje siebie. Muszę przyznać, że jestem z siebie bardzo zadowolona:) jak na domowe treningi, z minimalnym sprzętem i zerowym doświadczeniem, bez profesjonalnego wsparcia i rad specjalistów - dałam radę. I JESTEM Z SIEBIE DUMNA! :) Myślę, że efekty nie są zbyt spektakularne przede wszystkim przez dietę, bo mimo, że odżywiam się zdrowo i regularnie to nie obliczam bilansu kalorycznego ani zawartości białek, tłuszczy i węgli w posiłkach.
Wiadomo chyba wszystkim, że aż 70% naszego sukcesu w dążeniu do wymarzonej figury to właśnie dieta. Na początku moich starań o lepszy wygląd dużo czytałam na temat redukcji, pozbywania się i spalania tłuszczu. Dzięki zastosowaniu się do kilku prostych zasad i konsekwentnie wykonywanym treningom po miesiącu na centymetrze zauważyłam upragnione kilka centymetrów mniej (-6cm w talii i -7cm na linii pępka). Wydaje się: "to TYLKO 6cm". Wierz mi: dla mnie to były kilometry. Litry wylanego potu, zmiana nawyków żywieniowych (to chyba najcięższe) i ciągłe dosłowne zmuszanie się do podniesienia tyłka z kanapy. Właśnie pierwszy miesiąc był milowym krokiem. Zobaczyłam, że SIĘ DA. I że JA TEŻ MOGĘ. Nie znałam ani jednej dziewczyny/ kobiety, która miała wyrzeźbione ciało, ćwiczyła lub choćby biegała. Oglądałam inspiracje na instagramie i facebooku i zastanawiałam się, czy to jest naprawdę możliwe, żeby tak wyglądać. Przez 9 miesięcy dopadały mnie mniejsze i większe wzloty i upadki, chwile zwątpienia i całkowitej DEMOTYWACJI. Ale nigdy się nie poddałam. Siedziałam na słuchawce i marudziłam do telefonu: że mi się nie chce, że to nic nie daje, że nie ma efektów, że boli, że mam dość i chcę piwo i kebaba. Wtedy głos po drugiej stronie mówił: "Przyjeżdżam w piątek po pracy i w weekend będziesz odpoczywać. A teraz przestań miałczeć i zapierd***" Część z Was pewnie pomyśli, że jak tak można się odzywać do swojej kobiety. Na mnie nic innego by nie zadziałało ;) moja największa siła i motywacja - mój chłopak.
Następnego posta poświęcę mojemu odżywianiu dotychczasowym oraz moich żywieniowych planach. Bądźcie silni i nigdy, przenigdy się nie poddawajcie.
Buziaki ;**
Wiadomo chyba wszystkim, że aż 70% naszego sukcesu w dążeniu do wymarzonej figury to właśnie dieta. Na początku moich starań o lepszy wygląd dużo czytałam na temat redukcji, pozbywania się i spalania tłuszczu. Dzięki zastosowaniu się do kilku prostych zasad i konsekwentnie wykonywanym treningom po miesiącu na centymetrze zauważyłam upragnione kilka centymetrów mniej (-6cm w talii i -7cm na linii pępka). Wydaje się: "to TYLKO 6cm". Wierz mi: dla mnie to były kilometry. Litry wylanego potu, zmiana nawyków żywieniowych (to chyba najcięższe) i ciągłe dosłowne zmuszanie się do podniesienia tyłka z kanapy. Właśnie pierwszy miesiąc był milowym krokiem. Zobaczyłam, że SIĘ DA. I że JA TEŻ MOGĘ. Nie znałam ani jednej dziewczyny/ kobiety, która miała wyrzeźbione ciało, ćwiczyła lub choćby biegała. Oglądałam inspiracje na instagramie i facebooku i zastanawiałam się, czy to jest naprawdę możliwe, żeby tak wyglądać. Przez 9 miesięcy dopadały mnie mniejsze i większe wzloty i upadki, chwile zwątpienia i całkowitej DEMOTYWACJI. Ale nigdy się nie poddałam. Siedziałam na słuchawce i marudziłam do telefonu: że mi się nie chce, że to nic nie daje, że nie ma efektów, że boli, że mam dość i chcę piwo i kebaba. Wtedy głos po drugiej stronie mówił: "Przyjeżdżam w piątek po pracy i w weekend będziesz odpoczywać. A teraz przestań miałczeć i zapierd***" Część z Was pewnie pomyśli, że jak tak można się odzywać do swojej kobiety. Na mnie nic innego by nie zadziałało ;) moja największa siła i motywacja - mój chłopak.
Następnego posta poświęcę mojemu odżywianiu dotychczasowym oraz moich żywieniowych planach. Bądźcie silni i nigdy, przenigdy się nie poddawajcie.
Buziaki ;**
niedziela, 9 sierpnia 2015
FITstagram, czyli.. follow me? ;)
Bynajmniej, nie mam na celu reklamowania swojego Insta ani żebrania o Wasze like/ kom albo obserwowanie ;) wręcz przeciwnie! Szukam ciekawych profili do zaobserwowania. Nie interesują mnie żadne opcje tylu "l4l", "f4f" itd. :) Śledzę tylko profile, które naprawdę mi się podobają i mnie inspirują. Interesuje mnie nie tylko tematyka fit, fitness ale też ciekawe przepisy na czystą michę, moda i podróże.
Zapraszam wszystkich na mojego Ig i zachęcam do zostawienia w komentarzu linka do swojego profilu :) na pewno odwiedzę każdego!
Tineskaa on Instagram
Zapraszam wszystkich na mojego Ig i zachęcam do zostawienia w komentarzu linka do swojego profilu :) na pewno odwiedzę każdego!
Tineskaa on Instagram
<3
Placuszki owsiane z masłem orzechowym i dżemem
:)
Cukiniowe mini-pizze
Owsianka z owocami i pestkami nasion
Pozdrawiam :*
Miło będzie znaleźć profile "bratnich dusz", z którymi mogłabym się wzajemnie motywować i inspirować. :) Mam nadzieję, że mój profil Wam się spodoba.
Buziaki ;*
czwartek, 6 sierpnia 2015
Upały, upały :)
Wszyscy w koło narzekają na męczące upały i palące słońce... Tylko nie ja! :) w końcu wakacje są od tego, żeby było gorąco:) cały rok wyczekuję tych najcieplejszych dni, których niestety w Polsce coraz częściej brakuje. Uwielbiam spędzać dni nad wodą: smażyć się na piasku i wygłupiać się w wodzie. Rowerki wodne, kajaki, piłka plażowa i badminton to jak dla mnie najlepsza forma aktywnego wypoczynku :) Cały dzień nad wodą potrafi wykończyć, ale dla chcącego nic trudnego i siły na wieczorny rower lub trening / siłownie na pewno znajdzie.
Jeżeli jednak nie mam możliwości zapakować torby i ruszyć nad wodę co do treningu mam dwie opcje: albo ćwiczenia w domu wcześniejszym popołudniem, albo siłownia wieczorem. Zależy oczywiście od samopoczucia, czasem ze względu na wysokie temperatury zwyczajnie mi się nie chce ;) Wtedy odkładam trening na wieczór lub decyduję się na rowerowy trip (kiedy temperatura już spadnie) po okolicy.
A Wy? Jak spędzacie upalne dni? Aktywnie, czy poddajecie się słodkiemu lenistwu?
Pozdrawiam :*
Jeżeli jednak nie mam możliwości zapakować torby i ruszyć nad wodę co do treningu mam dwie opcje: albo ćwiczenia w domu wcześniejszym popołudniem, albo siłownia wieczorem. Zależy oczywiście od samopoczucia, czasem ze względu na wysokie temperatury zwyczajnie mi się nie chce ;) Wtedy odkładam trening na wieczór lub decyduję się na rowerowy trip (kiedy temperatura już spadnie) po okolicy.
Bardzo polubiłam wycieczki rowerowe, łączę przyjemne z pożytecznym. Podczas rowerowego cardio pracują nie tylko mięśnie ud i łydek, ale także pośladków i brzucha. :) A Wy? Jak spędzacie upalne dni? Aktywnie, czy poddajecie się słodkiemu lenistwu?
Pozdrawiam :*
wtorek, 28 lipca 2015
Kolejny dzien przynosi nam nowe szanse :)
Cześć wszystkim ponownie po 9 miesiącach :)
Zastanawiam się nad dalszym prowadzeniem bloga. W prawdzie teraz miałabym na niego więcej czasu i na pewno wrzucałabym coś częściej niż raz w miesiącu :D ale czy nadal chcecie go czytać? :)
Od ostatniego posta cały czas pracowałam ciężko i zauważyłam kolejne efekty. Z miesiąca na miesiąc widzę coraz więcej. Dlatego namawiam wszystkich, którzy postanowili pracować nad swoim ciałem: fotografujcie się regularnie! :)
Wiem, że zdjęcie jest dosyć ciemne i słabo widać ale centymetry nie kłamią:)
Wczoraj pierwszy raz od daaawna byłam z Dziubim na profesjonalnej siłowni. Było to dla mnie super oderwanie od codziennych domowych treningów (które i tak uwielbiam). :D przyznam szczerze, że nie wiedziałam za bardzo jakie ćwiczenia konkretnie na brzuch mogę wykonywać na siłowni. W domu mam obciążenie i zasuwam wszystkie ABSy z ciężarkami i obciążnikami a na siłce... no cóż, chciałam wypróbować czegoś nowego niż leżenie na macie :D Na YouTube ogarnęłam filmik z instruktarzem jak robić brzuch na siłowni. Po pierwszej serii myślałam, że te ćwiczenia są lżejsze niż 'moje' ABSy ale dziś czuję zakwasy szczególnie w dolnych partiach mojego brzucha więc jestem zadowolona :) Dziś też robimy wspólny trening na siłowni, tym razem odpuszczam brzuch i skupiam się na nogach i pośladkach. :)
Potrenowali, pojedli, popili to czas na głupie zdjęcie :D ejoy!
buziaki :***
Zastanawiam się nad dalszym prowadzeniem bloga. W prawdzie teraz miałabym na niego więcej czasu i na pewno wrzucałabym coś częściej niż raz w miesiącu :D ale czy nadal chcecie go czytać? :)
Od ostatniego posta cały czas pracowałam ciężko i zauważyłam kolejne efekty. Z miesiąca na miesiąc widzę coraz więcej. Dlatego namawiam wszystkich, którzy postanowili pracować nad swoim ciałem: fotografujcie się regularnie! :)
Instagram: @tineskaa
Jeżeli ktoś chciałby zobaczyć wcześniejsze zdjęcia to chętnie się nimi podzielę.:) Wiem, że zdjęcie jest dosyć ciemne i słabo widać ale centymetry nie kłamią:)
Wczoraj pierwszy raz od daaawna byłam z Dziubim na profesjonalnej siłowni. Było to dla mnie super oderwanie od codziennych domowych treningów (które i tak uwielbiam). :D przyznam szczerze, że nie wiedziałam za bardzo jakie ćwiczenia konkretnie na brzuch mogę wykonywać na siłowni. W domu mam obciążenie i zasuwam wszystkie ABSy z ciężarkami i obciążnikami a na siłce... no cóż, chciałam wypróbować czegoś nowego niż leżenie na macie :D Na YouTube ogarnęłam filmik z instruktarzem jak robić brzuch na siłowni. Po pierwszej serii myślałam, że te ćwiczenia są lżejsze niż 'moje' ABSy ale dziś czuję zakwasy szczególnie w dolnych partiach mojego brzucha więc jestem zadowolona :) Dziś też robimy wspólny trening na siłowni, tym razem odpuszczam brzuch i skupiam się na nogach i pośladkach. :)
Potrenowali, pojedli, popili to czas na głupie zdjęcie :D ejoy!
buziaki :***
środa, 20 maja 2015
love is the answer
Hej kochane :)
Jeżeli ktoś śledzi mojego bloga i czekał na posta, to bardzo przepraszam za taką słabą aktywność:) kończenie pracy licencjackiej i ostatnie kosmetyczne poprawki w niej oraz zaliczenia na uczelni pochłaniają cały mój czas. Nie zapominam oczywiście o treningach. :) W maju minęło pół roku, od kąd powiedziałam "dość" leżeniu przed TV i opychaniem się kolejnymi paczkami Lay'sów. Przez to 6 miesięcy moje życie bardzo się zmieniło i myślę, że na lepsze :) mocno imprezowy tryb życia zamieniłam na fit! Oczywiście, zdażały się odstępstwa i nawet jeden maraton imprezowy (dlatego można stwierdzić, że mimo treningów cały kwiecień zawaliłam) ale nie poddaje się i cisnę dalej! :)
Jestem z siebie bardzo dumna, ale mam wrażenie, że i tak nie tak bardzo, jak dumny ze mnie jest mój chłopak. To on był dla mnie największą motywacją i wspierał mnie w chwilach zwątpienia. Zawsze, kiedy chciałam się poddać dawał mi kopa motywacji. Pamiętam, jak na samym początku wstydziłam się przy nim ćwiczyć i musiał siedzieć 40 minut w kuchni i pić 8 herbat pod rząd dopóki nie skończę treningu :D niedługo potem (chyba po to, żeby mnie dodatkowo motywować) kładł się na dywanie obok i jechał równo ze mną ABS z Mel B :D To on nauczył mnie odpowiedniej techniki przysiadów i martwego ciagu, od niego dostałam pierwszą sztangę, hantle, obciążniki i matę do ćwiczeń. Co sobotę razem wykonywaliśmy pomiary i zapisywaliśmy efekty. <3 Na weekendach zabiera mnie do swojej siłowni, żebyśmy mogli razem poćwiczyć. Wiem, że gdyby nie on pewnie poddałabym się po max 2 tygodniach jak to zwykle bywało (mój rekord to miesiąc ćwiczeń w tygodniu a w weekendy mocno zakrapiane imprezy).
Pół roku za mną, przede mną całe życie :)
Dziś jestem szczęśliwsza niż kiedykolwiek.
A Wy? Jakie macie motywacje? Co Was motywuje najbardziej?
Pozdrawiam :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)